Yyyy mleko?

Yyyy mleko?

piątek, 25 stycznia 2013

Chwila szczerości i uzewnętrzniania się

Zaczęło się to w grudniu, jakieś dwa tygodnie przed świętami. Wtedy pierwszy raz go zobaczyłam. A może widziałam go już wcześniej, ale nie zwracałam na to większej uwagi. W każdym razie widziałam go tak z bliska, stał koło mnie. Te blond włosy i lekko zmrużone niebieskie oczy i lekko zaróżowione policzki dodawały mu uroku amorka. Spojrzał wtedy na mnie, a moje serce zaczęło bić szybciej. Chwilę później okazało się, iż jest on klasę niżej, ale mamy wspólną wychowawczynię, od której dowiedziałam się, iż razem bierzmy udział w jasełkach. Ja jako jego mama, on jako mój syn. W sumie z początku cieszyłam się z tej perspektywy, ponieważ wiedziałam że będziemy spędzać więcej czasu w swoim towarzystwie. Z początku było świetnie, przytulał mnie, rozmawiał ze mną, patrzył na mnie. Tak było do czasu występu. Występ okazał się kompletną porażką. Wszyscy uznali to jednogłośnie, chociaż pani wychowawczyni starała się nas przekonać, iż poszło nam świetnie. Wtedy poszliśmy pić, żeby zapomnieć o ów fatalnym występie. Jak zwykle toaleta damska gościła w tym dniu więcej niż tylko dziewczyny. Piliśmy wódkę i koleżanka powiedziała mu że mi się podoba. Wtedy wstał i wyszedł. Poszłam go szukać, ale niestety nie znalazłam. Tłumaczyłam sobie, że pewnie uznał to za żart, że musiał już iść, że mu się spieszyło. Ale w głębi duszy znałam prawdę, wiedziałam, że wszystko się spieprzyło, że to już Konic namiastki tego, co chciałam mieć, koniec jego. Mijały święta, a ja myślałam głównie o nim, myślałam co robi, o czym myśli, co dzieje się pod jego ślicznymi blond włosami. Po przyjściu do szkoły po Nowym Roku wszystko diametralnie się zmieniło. Nie było już miłego Mateusza, nie to by było zbyt piękne. Może w stosunku do innych pozostał taki sam, ale w stosunku do mnie zmienił się kompletnie. Przestał się do mnie odzywać, przestał przebywać w moim otoczeniu. Mijając go na korytarzach spoglądałam ukradkiem na niego, ale on nawet nie zauważał mojej obecności. Kompletnie jakbym nigdy dla niego nie istniała, jakbym była mu obojętna. Nie zastanawiałam się wtedy ,,A może tak naprawdę jesteś mu obojętna. Nie pomyślałaś, że kompletnie go nie obchodzisz? Że on Cię może nawet nie lubi? Że nie spełniasz jego norm wyglądem czy charakterem?”. Nie, kompletnie nie rozważałam tych opcji, bo po co? Skoro ja się zakochałam to jakoś go do siebie przekonam. Ale nie wyszło. Mijały dni, a on nadal nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, przestał odpisywać na wiadomości, więc ja przestałam pisać. Kompletnie się poddałam, starając się zachować spokój na twarzy, podczas gdy w środku szalało wielkie tornado siejąc spustoszenie na umyśle i na duszy. W tym momencie doskonale rozumiałam zdanie ,,Na ustach uśmiech, a w sercu ból, to jedna z najtrudniejszych życiowych ról”. Starałam się ukrywać smutek i łzy, ale nie zawsze mi się udawało. Zaczęłam używać żyletki, żeby pomóc sobie zapomnieć i pogodzić się z tym, co stało się bolesną prawdą, z tym, że on mnie nigdy nie pokocha. Minął już miesiąc od kiedy on mnie ignoruje. Rany na moich nadgarstkach prawie się zagoiły, ale blizny, które pozostaną już do końca życia będą mi przypominały o tych wydarzeniach. Tak już na koniec: Co skłoniło mnie do napisania tego? Idąc dzisiaj korytarzem zobaczyłam go jak stoi z inną dziewczyną i jest wyluzowany, szczęśliwy. Zdałam sobie sprawę, że muszę już sobie odpuścić, że to już definitywnie koniec. A ten tekst pomógł mi się od tego wszystkiego uwolnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz